Sen.
To mi zostało. Od trzech miesięcy zastanawiam się ile było prawdy w
mojej podróży... właśnie gdzie? Wiem tylko, że była to kraina w, której
mieszkają magiczne stworzenia. Tyle. Finito. Koniec. Ale co noc śnie.
We
śnie idę drogą wyłożoną świecącymi kamieniami. Jestem w lesie, a wręcz
puszczy. Idę prosto. Ale nie sama. Obok mnie dumnie kroczy... elf? A z
drugiej strony leci wróżka. Oboje nie zwracają na mnie uwagi po prostu
idą moim tempem. Nawet jeśli się do nich odezwie nic nie mówią ani nie
reagują, ba oni mnie chyba nie słyszą.
Elf- ubrany w ciemne barwy z mieczem dwuręcznym na plecach, Czarnymi włosami
i oczami. Jego tęczówki i źrenice są nie do odróżnienia. Idzie z gracją jakby droga nie sprawiała mu trudności ani nie męczyła. Choć wygląda
jakby za chwile miał się zatrzymać i zacząć krzyczeć oraz płakać, ale
tylko czasami. Poza tym dalej jest obojętny na mnie i wróżkę.
Wróżka
jest mniej więcej wielkości mojej dłoni. Ubrana w srebrną sukienkę
przed kolano i buty na obcasie. We włosach ma białe nieznane mi kwiaty.
Ona w przeciwieństwie do elfa uśmiecha się, ale smutno jakby opuszczała
dom na zawsze bez możliwości powrotu. Ona także wygląda jakby miała się rozpłakać i właśnie jej fiołkowe smutne oczy i przyklapnięte pukle włosów mówią prawdę.
Idziemy tak jakiś czas, aż dochodzimy do końca puszczy. Stamtąd jest widok na rozległe pastwiska na których pasą się różne stworzenia, których nie rozpoznaje.
Moi towarzysze dalej byli obojętni w stosunku do mnie. Po jakimś czasie nagle usłyszałam grę na lutni i czyjś śpiew. Brzmi to tak spokojne jakby miało mnie uśpić ale ja na przekór temu idę dalej. Zapada zmrok i widać tylko pół księżyca ale to wystarcza aż nad to. Nagle elf upada i choć chce zatrzymać się i pomóc mu, to nie mogę. Zbieram się w sobie i odwracam głowę co sprawia mi ból ale i tak nic więcej nie mogę zrobić.
Czuje wilgoć pod powiekami. Bo choć nie zamieniłam z tym elfem ani słowa to czuje po nim pustkę. Tak jakby miał mi być bliski ,ale jeszcze nie teraz tylko kiedyś. Idąc dalej teraz już z tylko jedną towarzyszką patrzę jak wstaje dzień. Czuje się dziwnie nie będąc zmęczona jak zazwyczaj z powodu choroby.
Dochodzimy do jakiegoś rozstaju dróg i podążamy w dwie inne strony. Znów nic nie mogę zrobić jestem po prostu bezradna. Teraz będąc sama idę dalej i znowu jestem na rozstajach dróg.Teraz mam możliwość wyboru albo droga oznaczona słońcem albo księżycem.
W tym momencie zazwyczaj się budzę. Nie wiem, którą drogę wybieram i już się tego nie dowiem. Ale wiem jedno niedługo umrę i może poznam wróżkę i elfa??? W końcu wszystko jest możliwe, prawda?
W każdym razie, do zobaczenia po drugiej stronie. Jeśli się spotkamy powiedz tylko, że czytałaś to opowiadanie a zapoznam cię z wróżką i elfem. Do zobaczenia i spełnijcie moją prośbę, przeżyjcie wszystkie smutki i radości życia, żeby mi później o nich opowiedzieć. To papa i do zobaczenia.
Tak więc oto pierwsze opowiadanie.
Wiem, że jestem totalnym beztalenciem
ale proszę o wyrozumiałość.
ale proszę o wyrozumiałość.
Ola ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz